Kiedy Dieta Zadziała?
O tym, że ważymy zbyt dużo – wiemy doskonale. Nie da się tego ukryć, nie potrzebujemy do tego nawet wagi. Zajmujemy się więc obniżaniem wagi – odchudzamy się, ćwiczymy. Ale zazwyczaj nie zastanawiamy się, dlaczego jemy zbyt dużo. Myślimy, że ważymy zbyt dużo, bo jemy w nadmiarze.
Początkowo przejadanie się nie jest problemem. Tolerujemy wzrost wagi o parę kilo aż do momentu, w którym zaczyna nam to przeszkadzać – ze względów estetycznych, czasem rodzinnych, czasem zdrowotnych. Powstaje pomysł zrzucenia kilogramów, w związku z czym dostosowujemy się do najdziwniejszych diet, próbując „załatwić problem raz na zawsze”. Efekty są zazwyczaj krótkotrwałe i ulotne, a czasem kończą się przybraniem na wadze. Frustracja narasta.
Zazwyczaj jesteśmy świadomi tego, że powodów do nadmiernego sięgania po jedzenie jest wiele. Rzadko obwiniamy za to emocje, chociaż jednocześnie wiemy, że nie jest to też głód. Myślimy – to są po prostu zbiegi okoliczności i pewne niefortunne sytuacje. Czasami myślimy o sobie, że po prostu lubimy jeść. Nie dziwi więc wcale, że wielu z nas, wracając do domu po ciężkim, stresującym dniu pracy, od razu kieruje się do cukierni lub najbliższego sklepu i kupuje mnóstwo niezdrowych, tuczących produktów – przeważnie słodyczy. To może być również niezdrowe jedzenie typu fast food czy inna przekąska, którą lubimy i na którą często mamy ochotę. Tłumaczymy sobie, że po prostu jesteśmy głodni. A poza tym mamy za sobą tak ciężki dzień – nie wspominając już o tym, ile zadań czeka nas jeszcze po powrocie do domu. Tabliczka nadziewanej czekolady nie jest więc niczym złym. „A co tam!” – tłumaczymy sobie – „Przecież mogę pozwolić sobie na taką przyjemność, prawda?”. Wsiadamy do samochodu i oddajemy się przyjemności jedzenia.
Zjadamy wszystko po drodze, a kiedy jesteśmy już w domu, nie mamy ochoty na obiad, bo tak już jesteśmy przesyceni. A potem „zapominamy” o tych zjedzonych wcześniej słodyczach czy przekąskach i zaczynamy narzekać, jakie to wszystko jest niesprawiedliwe. Bo tak naprawdę to niewiele co jemy, a kilogramów wciąż przybywa. I tak niemal co dzień. Brzmi znajomo?
Z czasem mamy coraz mniejszą kontrolę nad nadmiernym jedzeniem. Chociaż potrafimy jeść jak inni w towarzystwie – to w samotności jemy bez ograniczeń. Kiedy zmniejsza się kontrola nad jedzeniem, pojawia się nawyk (automatyczna czynność – działanie bez udziału myślenia). Przyczyną powstawania nawyków jest chęć uzyskania odprężenia i ulgi, która jest naturalnym i właściwym dążeniem człowieka. Jednak sposób, w jaki uzyskujemy ten pożądany stan staje się dla nas w rezultacie niekorzystny.
Jedna z pacjentek Ośrodka Medyczno-Psychologicznego „VIDE” tak opisała to błędne koło (emocje – objadanie się – postanowienie zmiany – emocje – objadanie się itd.):
„Kiedy wracam spięta, zestresowana z pracy, automatycznie podchodzę do szuflady i wyjmuję paczkę wafli, którą zawsze trzymam „dla gości”. Pół kilo znika w ciągu 15 minut… To wszystko przez te nerwy. Kiedy ja będę miała normalne życie? – zadaję sobie idiotyczne pytanie.
A wieczorem? Wszyscy już poszli spać… a ja, co? Zjadłam już wszystko, co tylko mi się zmieściło i jest mi niedobrze. Wezmę coś od wątroby, to mi ulży, prawda? Z ulgą uwalniam się z za ciasnych już dawno spodni (dobrze, że mają gumkę) i z obrzydzeniem patrzę w lustrze na swój wystający brzuch. Jak ja tego nienawidzę! Muszę z tym skończyć, muszę schudnąć, nie mogę tak dalej żyć! W co ja się jutro znów ubiorę? Nie mam nawet ochoty iść do pracy…”
Dlaczego tak jest? Zasypiam z postanowieniem, że od jutra będę jadła mniej. Rano budzę się „skacowana”, niewyspana, obolała i… jeszcze bardziej nieszczęśliwa. Tymczasem świat żyje swoim życiem – na dworze świeci piękne słońce, śpiewają ptaki, więc w sumie dlaczego by tu czegoś nie zmienić? Już wiem! Zmienię wszystko, mam dość tego dotychczasowego życia. Od dziś dieta. Dieta i koniec. Od dziś będę też spacerować, biegać, może nawet pójdę na siłownię. Oj, w końcu tylu ludzi jest grubych i udaje im się schudnąć. Jestem za to młoda, nawet ładna, inteligentna. Dam radę. Wertuję internet, czytam forum XXL, robię sobie zdrowe śniadanie. Już zawsze będę jadła takie zdrowe dietetyczne śniadania. Tak, wiem, wiem, 5 małych posiłków dziennie i ruch. Szykuję sobie sałatkę na drugie śniadanie. Włączam muzykę i podśpiewuję. Dam radę, to w sumie nie takie straszne.
Idę do pracy. Szef mnie wzywa, znów coś zrobiłam źle. Czuję napięcie, jestem zdenerwowana – jakiś pączek do kawki poprawiłby mi humor (a może nawet dwa, bo co to jest jeden dla mnie?). Ale co z moją sałatką? Miałam być mądra! Jednocześnie dzwoni do mnie mama z pretensją, że dawno jej nie odwiedzałam, a potem mąż, że bank przysłał ponaglenie w sprawie kredytu… Za dużo tego wszystkiego, za dużo jak na jedną osobę. Chyba nie dam dziś rady z tą dietą. O godzinie 10.00 otwieram pudełko, skubię sałatkę. Nie smakuje mi. Pytam nagle, czy nie trzeba wysłać korespondencji. Koleżanki ochoczo oddają mi plik listów. Biegnę najpierw do Żabki, wydaję kolejne 50 złotych na słodkości, z czego ponad połowę zjadam po drodze (jutro się wezmę za to cholerne odchudzanie!!!). Lekko uspokojona wracam do pracy, resztę zakupów „przemycając” w torebce. Och, kiedy ten dzień się skończy? Wychodzę najszybciej, jak potrafię i znów… sklep. Zjadam prawie wszystko, mało nie pęknę, i jadę do domu. Nie mam ochoty na obiad, a wieczorem znów szukam i znajduję paczkę wafli, czekoladę i pojemnik lodów… Pójście do łóżka i – zaraz, zaraz… Przecież wczoraj było dokładnie tak samo. I przedwczoraj też… I właściwie codziennie jest tak samo. A może coś jest ze mną nie tak? Może ja jestem chora?
Może potrzebuję pomocy?
Kolejne dni są identyczne… I tak właściwie trwa to od kilku… lat! A może nawet kilkunastu?! Co jest ze mną nie tak?”.
Dlaczego mówi się tak mało o uzależnieniu od jedzenia czy utracie kontroli nad nadmiernym jedzeniem? Ponieważ wszystkim się wydaje (włącznie z osobami, których to dotknęło), że osoba otyła po prostu za dużo je, więc – nic prostszego… Powinna TYLKO przestać jeść, wziąć się za ćwiczenia i temat „załatwiony”. Tak, jest załatwiony, ale tylko na krótko. Przez 3–4 tygodnie (tyle średnio wytrzymujemy na diecie) mamy pełno zapału i energii, stosujemy dietę (często wydając na nią dużo pieniędzy), ćwiczymy, chudniemy i wydaje się, że problem jest rozwiązany. Po czym stopniowo wracamy do punktu wyjścia. Po jakimś czasie podejmujemy kolejną próbę, walczymy…
Kiedy zrozumiemy to, że nadmierne jedzenie stało się nawykiem, czyli wydostało się spod kontroli świadomości, to możemy popatrzeć na siebie nieco łagodniej, a nie oskarżać się, obwiniać i zawstydzać. Żeby zmienić nawyk, potrzebne jest skierowanie uwagi na emocje. Potrzebujemy się przekonać, że za nadmierne jedzenie odpowiadają emocje, których sobie nie uświadamiamy. Aby je rozpoznać, nazwać i przeżyć – potrzebna jest psychoterapia.
W zmianie sposobu dbania o siebie konieczne jest połączenie trzech elementów jednocześnie: psychoterapii, diety i ćwiczeń, co z upływem czasu przyniesie oczekiwane rezultaty. Pamiętajmy o tym, że ten nawyk nie zrodził się bez powodu. Psychoterapia pozwoli nam znaleźć przyczynę. Jeśli dowiemy się, w jaki sposób powstał nasz nawyk, bardziej poznamy siebie. Psychoterapia pomoże nam poznać i wypróbować inne sposoby radzenia sobie z przykrościami, a wtedy jedzenie nie będzie nam do tego niezbędne i przestanie być jedynym remedium na trudności życia.